111. O ‚Death of the family’

Mimo iż tytuł może to sugerować to nie będę dzisiaj pisał tekstu o płycie żadnego death metalowego zespołu. Napiszę o wydarzeniu, które trwało od października do minionej środy. O wydarzeniu w komiksowym światku. Konkretniej w uniwersum DC Comics, a jeszcze konkretniej – w Gotham City, na podwórku Batmana. A jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, żeby przeczytać ten tekst dalej – to wydarzenie kręciło się wokół lubianego przez masy psychopatę, Jokera.

Joker jest częścią Batmana od dziesiątek lat, to był w końcu jeden z jego pierwszych (jeśli nie pierwszy, na pewno pojawił się w pierwszym numerze serii Batman te kilkadziesiąt lat temu) charakterystycznych przeciwników zatruwając życie mu i wszelkim ludziom w Gotham mieszkającym. Nigdy nie miał żadnych nadzwyczajnych mocy (chociaż były mroczne czasy dla komiksów kiedy to wymyślano takie naciągane historie, że nie zdziwiłbym się, gdyby i Joker chociaż na chwilę posiadł jakiekolwiek nadludzkie moce…), jednak zawsze był kimś nadzwyczajnym. Zero moralności, maks psychozy i pokręconych pomysłów by siać chaos i zamęt bez żadnego większego konkretnego celu. Od razu widać, i po aparycji, że mamy do czynienia po prostu z ostro pokręconym psycholem, którego przeszłość nie jest nikomu do końca znana, a on sam od niej ucieka…

We wrześniu 2011 roku w wydawnictwie komiksowym DC (które ma Supermana i Batmana, a także grono innych bohaterów; X-Meni i Avengersi są wydawani przez Marvela) nastąpił pewnego rodzaju restart, o którym już pisałem z okazji jego rocznicy. Warto po prostu wiedzieć, że w DC wszystkie serie zaczęły znowu być wydawane od numeru pierwszego, postacie i uniwersum odświeżono i odkurzono. I w pierwszym numerze Detective Comics zaczęły się niezłe jaja… W Gotham City znowu pojawił się Joker, w tym samym numerze Batman go złapał, ale Joker… No cóż, odciął skórę ze swojej twarzy, zostawił w więzieniu i uciekł z pomocą Dollmakera. Nie było go rok. I właśnie w październiku 2012 znów wrócił do komiksów ze swoim diabolicznym planem, który miał dotyczyć Batmana i jego rodziny, która przez lata jego działalności w Gotham City rozrosła się do kilku pomocników, których większość w tej chwili działa już na własną rękę – oczywiście Alfred (po prostu lokaj Bruce’a Wayne’a pomagający mu w jego batmanowskich akcjach), Dick Grayson/Nightwing (pierwszy Robin), Jason Todd/Red Hood (drugi Robin, zamordowany przez Jokera, wrócony do życia przez Talię as Ghul), Tim Drake/Red Robin (trzeci z Robinów), Barbara Gordon/Batgirl (córka komisarza Gordona, kilka lat wcześniej postrzelona przez Jokera, przez co trzy lata spędziła na wózku) oraz Damian Wayne/Robin (syn Batmana oraz aktualny Robin).

Trwało to kilka miesięcy na łamach kilku serii komiksowych – Joker powrócił do Gotham ze skórą swojej twarzy przywiązaną prowizorycznie do głowy, by zniszczyć rodzinę Batmana, żeby jego samego odmiękczyć. Gdyż Joker w całej swojej miłości (a tak!) do postaci Batmana i możliwości pobawienie się z nim w psychiczne gierki. Jak mu to wyszło? A przede wszystkim – jak to udźwignął Scott Snyder, który przed tą historią zrobił kawał wielkiej roboty w serii Batman tworząc organizację Court of Owls i dając mi do czytania jedne z najlepszych komiksów jakie kiedykolwiek czytałem…?

Przede wszystkim miałem wrażenie, że wszystko to było jakby rozciągnięte w czasie, bo odbywało się w zbyt wielu zeszytach, z których wiele nie wynikało. Główna historia działa się w Batmanie Scotta Snydera i to była oś wszelkich wydarzeń. Jednak ze smutkiem muszę powiedzieć, że to wcale nie była najmocniejsza strona eventu, aczkolwiek miała swoje mocne momenty – zwłaszcza na początku, historii, a i w ostatnim numerze w ramach Death of the family, kiedy pierwszy raz w życiu widziałem Jokera, który naprawdę się bał i był zagubiony. Do tego sam Batman znów był bardzo pewny siebie starając się wierzyć we własne zapewnienia, że Joker cały czas blefuje i nie ma zagrożenia z jego strony… No i jego rodzina, której zaufanie do niego zostało wystawione na mocną próbę. Ale mimo wszystko pewne rzeczy naprawdę były za bardzo rozciągnięte, a i działo się też zbyt wiele rzeczy, podczas których Batman dawał z siebie zrobić zbyt duże bambuko. Ale też w innych seriach (Batgirl, Batman and Robin, Nightwing) można  było widzieć różne ciekawe sposoby pokazania Jokera, a najbardziej mroczny obecny był w serii z Robinem…

I jak to ocenić po wszystkim? Ciekawe, ale po genialnym Court of Owls i ogromnych oczekiwaniach w stosunku do Jokera trudno było zrobić coś epickiego. Nie jest epicko, ale rodzina dostała ciężkiego kopniaka, a i Joker też został zaskoczony pod koniec przez Batmana. Warto się z tym zapoznać. Natomiast co teraz z Jokerem? Kto wie, kto wie, zobaczymy jak znów wróci…

Zeszyty wchodzące w skład Death of the family:
Batman #13-17
Catwoman #13-14
Batgirl #14-16
Suicide Squad #14-15
Batman and Robin #15-16
Detective Comics #15
Nightwing #15-16
Red Hood and the Outlaws #15-16
Teen Titans #15-16

Dodaj komentarz