Monthly Archives: Październik 2013

163. O dwóch mistrzach

To teraz będzie trochę historii. Cofnijmy się o sześć i pół roku (mniej więcej) do tyłu, do roku 2007. Niejaki Robert Kubica właśnie był na początku swojej kariery w F1 jeżdżąc w BMW Sauber, kiedy nagle zdarzył mu się potężny wypadek podczas GP Kanady, gdzie jego bolid rozpadł się na tysiące kawałków w spektakularny sposób. Robertowi nic się nie stało, ale następny wyścig, GP USA, miał odbyć się już tydzień później, więc lekarze polecili mu zrobić sobie jeden wyścig przerwy. Trzeba było wtedy znaleźć jego zastępcę, a został nim bardzo młodziutki, bo 19-letni, kierowca testowy zespołu, Sebastian Vettel. Zdobył jeden punkt zajmując ósme miejsce, potem Kubica z powrotem przejął swój samochód, a Sebastianem zainteresował się zespół Toro Rosso, z którym Niemiec przejechał kilka ostatnich wyścigów tamtego sezonu.

Mamy rok 2013, październik, sezony wszelkich sportów motorowych powoli się kończą, więc w wielu przypadkach znamy już rozwiązania, czyli kto podczas minionego roku spisywał się najlepiej i już może spokojnie powiedzieć, że ma mistrzostwo w kieszeni. Sezony WRC i F1 jeszcze się nie skończyły, zostały jeszcze eliminacje tych serii – pierwsza to rajdowa, druga wyścigowa, gdyby ktoś nie wiedział, bo to bardzo duża różnica jest – ale w obu przypadkach mistrzów znamy.

Nieprawdopodobną rzecz zrobił Sebastian Vettel, który zdobył czwarty tytuł mistrzowski w F1, i to pod rząd. I zrobił to jako najmłodszy kierowca w historii, a do tego przed nim cztery mistrzostwa ogólnie zdobyło trzech kierowców – Juan Manual Fangio (który w latach 50. zdobył pięć tytułów), Alain Prost (swój ostatni tytuł zwyciężył w 1993), a także Michael Schumacher (który w sumie zdobył siedem tytułów, co na razie dla nikogo wydaje się być osiągalne). Ale właśnie nikt z nich nie zrobił czegoś takiego w tak młodym wieku, kiedy tak naprawdę większość kariery w F1 jest jeszcze przed nim, a także kolejne rekordy do pobicia, które jeszcze nie tak dawno wydawały się niemożliwe do osiągnięcia w najbliższym czasie, a Sebastian jakby tego nie zauważył i zaczął się do nich zbliżać. W F1 niezwykle trudno jest wygrać wyścig, nie mówiąc już o zdobyciu mistrzostwa – ale cztery pod rząd? Jedyna zła strona tego medalu to ludzie, którzy z uporem maniaka wciąż widzą jakieś spiski, faworyzacje i inne nieprzyjemne rzeczy, żeby tylko obniżyć umiejętności młodego wciąż Niemca i czasami powstaje bardzo nieprzyjemny ferment.

Bardzo nieprzyjemny ferment powstał także w 2008 roku, kiedy Robert Kubica wygrał jakiś plebiscyt na sportowca roku, ten taki największy w Polsce. Zwyciężył wtedy GP Kanady w F1, zdobywał regularnie punkty i podia w dyscyplinie sportu, która w Polsce za sport często nawet nie jest uważana za sport, bo nie mamy w niej żadnych tradycji. Wyścigi i rajdy mają swoje korzenie w końcu XIX wieku, teraz mamy wiek XXI, a i tak niewiele się w tej sprawie u nas dzieje. Dlatego też Olimpijczycy A.D. 2008 rozpoczęli kampanię nienawiści wycelowaną w Roberta, bo jakim prawem to on zdobył to wyróżnienie najlepszego sportowca, a nie oni? No cóż, wyglądało to dość żałośnie, że sportowcy mogą mieć takie podejście, a Kubica po prostu dalej robił to co lubił. Aż do feralnego wypadku w lutym 2011 roku, kiedy to mógł zostać kaleką do końca życia, gdyby wszystko potoczyło się troszeczkę gorzej.

W takim świetle wyczyn Roberta Kubicy jest tym bardziej wielki i pokazuje tym wszystkim niezwykle wielkim Olimpijczykom czemu Robert zasługuje na uznanie, a jeszcze bardziej teraz. Kubica wrócił do sportów motorowych, w tym roku, po wypadku, rehabilitacji, itp., zaczął pełny sezon startów w rajdach, co chciał potraktować jako trening, zobaczenie jak działa jego jeszcze nie do końca sprawna ręka. Cóż, trening okazał się być bardzo udany, ponieważ Robert Kubica został mistrzem świata kategorii WRC-2, czyli bezpośredniego przedsionka WRC – które dla uproszczenia możemy określić jako rajdową F1. Albo Ligą Mistrzów, jeśli wciąż tego nie widzicie. Otarł się o śmierć i ponad dwa i pół roku później znokautował – dosłownie – rywali podczas jego debiutanckich startów. I za chwilę zadebiutuje za kierownicą samochodu klasy WRC. Do czego to porównać, jeśli ktoś jeszcze tego nie widzi? Jakby gracz piłki nożnej miał złamane otwarcie nogi, a po dwóch latach zacząłby grać w koszykówkę i został uznany graczem sezonu doprowadzając swoją drużynę do finałów NBA.

Tak więc dzisiejszy dzień to dzień historyczny jeśli chodzi o sporty motorowe, i te międzynarodowe i te nasze, lokalne, Polskie. Polak nigdy wcześniej nie został mistrzem świata w żadnej serii, wyścigowej czy rajdowej. A w ponad 60-letniej historii F1 tylko trzech kierowców wcześniej osiągnęło to, co Vettel dzisiaj. A świat się nie kończy i miejmy nadzieje, że to nie koniec niespodzianek i rzeczy wielkich w sporkach motorowych!