Monthly Archives: Styczeń 2013

107. O ‚Życiu Pi’

<-poprzedni tekst o filmach

Teraz mogę śmiało powiedzieć, iż żałuję, że książki nie przeczytałem, mimo namów mojego taty. Jednak to ja wypatrzyłem, że nadchodzi film na podstawie tej książki, a do tego bajeczność obrazków pokazanych w zwiastunie (który zapewne znajdziecie pod wpisem) zaimponował mi z racji wykonanego filmowego majstersztyku. No ale mimo tego dwie rzeczy wciąż trzymały mnie na dystans do tego obrazu. Po pierwsze – film robiony z książki to dla mnie rzecz beznadziejna, książka jest do pokazywania czegoś innego, film do czegoś innego. Po drugie – zwiastun to zwiastun, gdyby niektóre gnioty filmowe oceniać jedynie po zwiastunach to powinny one być najlepszymi obrazami w dziejach kina.

Wróciłem do Polski – bo tak, już kilka dni temu opuściłem Turcję po czterech i pół miesiąca przebywania tamże – i jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłem było udanie się z tatą do kina na Życie Pi. Ekranizacja książki, o której wędrują same pochlebne opinie, a i zwiastun narobił nadziei. Jednak przyjąłem postawę bardziej neutralną, bo już zbyt wiele filmów mnie zawiodło. Do tego dochodził fakt, że pokaz miał się odbyć w technologii 3D. Tak, nie uważam 3D za zło, bo w końcu postrzeganie w trójwymiarowej przestrzeni jest dla nas normalne na co dzień, tak samo jak widzenie w kolorze, dlatego te elementy dla filmów nie są niczym złym (chociaż niektórzy przesadzają i postrzegają 3D jako gadżet z fajerwerkami, ale tu chodzi o ukazanie naturalnej głębi, a nie ulepszenie efektów specjalnych, matoły). jednak 3D wciąż jest technologią mocno niedoskonałą i niedopracowaną, która wprowadzona została za szybko bardziej pod wpływem mody, a nie potrzeby.

Dostałem okulary, film się zaczął. Film trwał, film się skończył. I teraz przedstawię Wam ten film na dwóch podłożach – i technicznym, i treściowym, których połączenie poda ostateczny obraz na koniec tekstu.

Majstersztyk techniczny, reżyserski i jakikolwiek inny byście chcieli. Wiadomo, że w dzisiejszych filmach dużo więcej mamy napakowane technologii niż prawdziwych krajobrazów (pomaga w tym np. CGI), jednak nie jest to już tak samo perfidnie widoczne, gdy robiono filmy z efektami specjalnymi dekadę temu, gdzie można było już wtedy podśmiewać się pod nosem z tego jak sztucznie wszystko wygląda. Jednak Życie Pi pokazuje jak wszelkie technologie, dzięki którym na komputerach tworzone są tła i większość elementów składowych obrazu poszła do przodu i jak pięknie wyglądający film można zrobić. Naprawdę, sceny widoczne na ekranie imponowały mi niesamowicie; kolory, widoki, szczegóły… No naprawdę, patrzyło się na to wszystko niesamowicie.

Co więcej! Pierwszy raz oglądając film w 3D nie miałem żadnych problemów. Zazwyczaj przy szybkich ujęciach obraz z 3D się rozmazywał, sceny potrafiły być po prostu nieczytelne. Nie zdarzyło się to ani razu podczas tego seansu, głębia obrazu w końcu była odbierana przez moje oczy bardziej naturalnie. Owszem, po pewnym czasie oglądanie tego w przestrzeni było naturalne, oczy się przyzwyczajają i dlatego ludzie narzekają głównie, że 3D nie ma sensu, bo nie ma fajerwerków, ale jak całe życie patrzycie w 3D to się kurde nie dziwcie. Tak czy siak – naprawdę, w końcu oglądało mi się całkiem przyjemnie film z tą technologią. Ale wciąż czekam na większe jej dopracowanie.

Jeśli chodzi o historię – w filmie została ona pokazana znakomicie. I wiedząc, że książka zawsze wypada lepiej, żałuję jeszcze bardziej, iż jej nie przeczytałem. Owszem, nie jest to film dla tych, którzy oczekują strzelanin, wybuchających samochodów i nieskomplikowanej fabuły łączącej to wszystko na siłę. Tutaj w historię trzeba wejść, skupić się na niej, czuć ją, to ona jest główną istotą rzeczy. Jest opowiedziana w bardzo dobry, przystępny i składny sposób, koncepcja reżysera jest klarowna i stała. Takie składne filmy ogląda się z przyjemnością. Do tego obraz potrafi wywołać u człowieka emocje wszelkiego rodzaju, oglądając przeżywa się to co się dzieje i chyba nic więcej nie trzeba mówić, żeby przekonać, iż historia jest pokazana bardzo dobrze. A nie chcę spoilerować w żaden sposób, namiastkę możecie zobaczyć w zwiastunie. Opowiadanie o czym jest film czy książka przed przeczytaniem czy obejrzeniem jest głupie, a tym bardziej poznawanie większości fabuły. Wtedy to nie ma żadnego sensu. Więc obejrzyjcie tylko zwiastun. Niech wystarczy Wam to, że to o chłopaku z Indii oraz tygrysie.

Podsumowanie? Świetny film, na każdej możliwej płaszczyźnie. Jeśli chodzi o stronę techniczną oraz o fabułę, która bardziej wrażliwym może wycisnąć kilka kropel łez; namawia też do przemyśleń i spojrzenia na kilka rzeczy z różnych perspektyw. Chociaż i tak jestem pewien, że książka robi to lepiej, ale to jest tylko film, więc i tak zrobiono przy nim niesamowicie dobrą robotę. Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów w ostatnim czasie.

Tylko szkoda, że wyszedł przy Hobbicie, więc mało kto może Życie Pi zauważyć…

Życie Pi