#004 – Miasto pod Mocnym Aniołem

Mamy z Ewą taką niepisaną tradycję, że gdy spędzamy razem więcej czasu niż jeden dzień, wieczorami siadamy przed komputerem z różnymi napojami i przekąskami, żeby obejrzeć sobie jakiś film; często są to produkcje, których Ewa nigdy wcześniej nie widziała, a widzieć powinna (wciąż nie przekonała się do obejrzenia Gwiezdnych Wojen, ale Króla Lwa już połknęła), a także do obejrzenia pozycji, których żadne z nas nie oglądało. Ba, zdarzyło się nawet więcej niż raz, że sama Ewa pokazała mi jakiś film, którego ja nie miałem sposobności obejrzeć (np. bardzo dobry francuski film Nietykalni).

Zgodnie z tą właśnie tradycją, ostatnie wieczory, kiedy to Ewa pojawiła się w Łodzi, a ja jestem w domu, a nie w pracy, przeznaczyliśmy na obejrzenie kilku pozycji. Były w tym dwie, których razem nie mieliśmy sposobności zobaczyć, ale chcieliśmy to zrobić. Jakie to filmy? W sumie można domyślić się z samego tytułu, aczkolwiek poniżej znajdziecie tytuły, oraz moich kilka zdań do każdego z nich. Możecie nawet nazwać to mini recenzjami jeśli tylko chcecie.

Miasto 44

Polska kinematografia nie potrafi sobie poradzić z w miarę realistycznym pokazaniem działań wojennych, znakomitymi zdjęciami i dobrą fabułą – apogeum tego doświadczyłem w kinie oglądając 1920. Bitwa Warszawska, gdzie genialne zdjęcia zostały zmiażdżone przez beznadziejną reżyserię, scenariusz i wszystko inne co mogło pójść źle. Mamy bardzo dobre seriale wojenno-przygodowe sprzed wielu lat, chociażby Czterej Pancerni i Pies czy Stawka Większa niż Życie, ale realizmu zmagań wojennych nie doświadczymy tam za dużo – i o to w sumie w nich chodziło, to seriale przygodowe.

Miasto 44 próbuje pokazać Powstanie Warszawskie w realny sposób – jeżeli chodzi o samą walkę, krew, śmierć, beznadziejność wojny. Film pod tym względem daje do myślenia prowokując nawet do konkluzji (według mniej – dużo od rzeczywistości nieodbiegającej), że jakakolwiek forma walki militarnej jest kompletnym bezsensem, który w żadnym momencie nie jest ni trochę heroiczny, nie ważne po której stronie się stoi. Tak najprawdopodobniej mogła wyglądać beznadziejność wojny – wszędzie umierający ludzie, wszędzie krew, wszędzie odstrzelone członki ludzkich ciał. I przyzwyczający się do tych widoków ludzie nie mający innej opcji.

Zdjęcia są świetne. Muzyka też jest dobrana w bardzo ciekawy sposób (no, może w jednym trochę twórców poniosła fantazja), łącząc utwory tamtych lat z współczesnymi nutami. Bohaterowie też są młodzi, aczkolwiek przez to można odnieść wrażenie, że zbyt duża część powstańców to była grupa nieracjonalnych, krzykliwych młodzieniaszków, którzy tak naprawdę nie wiedzieli do końca co robią idąc za górnolotnymi hasłami – takich młodzieniaszków i krzykaczy mamy także i w dzisiejszych czasach, na szczęscie nie jest im dane złapać za broń, mimo iż chcieliby obalać każdy rząd po kolei, bo przecież źle się dzieje, oj źle się dzieje.

Co natomiast ze scenariuszem? Historia dobrze wplata się w wydarzenia Powstania, aczkolwiek było kilka zgrzytów, które sprawiły, że filmu tego nie byłem w stanie odebrać hiperoptymistycznie. Główny bohater nie ma jasnej motywacji zmieniając swoje zdanie często w mało logiczny sposób, nawet biorąc pod uwagę sytuacje wokół niego, a wątek trójkątu miłosnego był wrzucony jakby na siłę i miałby sens, gdyby tylko został lepiej przemyślany i po prostu lepiej zrealizowany. Gdyby głównego bohatera wyrzucić w cholerę, skupić się na konkretnych grupach ludzi i trochę rozszerzyć ich perypetię (nie mówię nie wątkom miłosnym, bo i na wojnie ludzie się kochali i w ogóle i brali szybkie śluby – ten wątek bardzo poboczny nie kuł w oczy w ogóle), wtedy byłbym w stanie wyżej ocenić ten obraz.

Ostatecznie, biorąc pod uwagę polskie warunki, gdzie ostatnimi czasy każdy film mainstreamowej linii kinematogrtafii na naszym podwórku bardzo kaleczył moje gusta, Miasto 44 jest dobrym filmem, wywołującym emocje, ale wszystko psuje źle poprowadzony wątek głównego bohatera, z którego po prostu zrobili wyolbrzymionego kretyna. Daję 7/10.

Pod Mocnym Aniołem

Film Smarzowskiego – to powinna być znakomita rekomendacja, a do tego i zwiastun zapowiadał bardzo dobry film tego reżysera. Sam zwiastun jednak pokazał coś innego niż sam film, który okazał być się czymś innym, zdecydowanie trudniejszym niż można było się wcześniej spodziewać.

Jest intrygujący, chaotyczny, niebezpośredni – dlatego po obejrzeniu go tylko raz po prostu nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. Szczerze – muszę usiąść do niego jeszcze raz, zobaczyć i przemyśleć. No bo jak można wystawić czemukolwiek ocenę między 5 a 8 na 10? No nie można.

Dlatego do tego filmu wrócę za jakiś czas.

Dodaj komentarz