Jesteśmy dorosłymi leniami, którzy szukają wymówek

Chyba pierwszy raz od kilku lat udało mi się przeczytać jakąś książkę jednym tchem, 430 stron w cztery/pięć dni. 

Pal licho, że była to tylko książka z uniwersum Gwiezdnych Wojen, a do tego napisana w tak zły sposób, że aż bolało (a szkoda, bo szkielet historii dobry). No nie, nie było to dzieło ludzkości, ale wciąż – książka, setki stron samego tekstu, przeczytane w kilka dni. Ongiś dla mnie było to chlebem powszednim i czymś normalnym, a owe ongiś występowało jeszcze w liceum. Ha, niby nie tak dawno, ale patrząc szybko w kalendarz okazuje się nagle, że było to siedem lat temu. Co się ze mną stało? 

Mógłbym tutaj napisać, że przecież dorosłe życie, że już nie ma tyle czasu na rozrywki, że kiedyś było lepiej, a teraz wszystko dąży w złą stronę, świat jest coraz gorszy! Książki były lepsze, filmy, wszystko. Samochody się nie psuły, elektronika działała całe dekady, a z kranów leciała whisky. Mógłbym tak powiedzieć, ale wtedy stałbym się tym samym człowiekiem, z którymi w polemikę nie wchodzę, bo wessani zostali w czarną dziurę nudnej i szarej egzystencji, z której nie potrafią i nie chcą wyjść, woląc żyjąc wspomnieniami z przeszłości, które są już tak wyróżowione, że wydaje im się, że kiedyś to były niesamowite czasy. 

Sam o taką dziurę otarłem się nie raz i ocieram się wciąż i tak, przyczyną są kolejne lata, które nam mijają. Jesteśmy młodsi, naturalnie chce nam się robić więcej rzeczy, do tego szkoła i dużo znajomych do tego motywuje. Kiedy już masz stabilną pracę i już nikt nie stoi za Tobą tak intensywnie jak w latach szkoły… Cóż, przychodzi lenistwo, które próbujemy wytłumaczyć brakiem czasu. Paradoksalnie, czasu możemy mieć nawet więcej. 

No dobrze, nie mam jeszcze dzieci, nie zakładam rodziny, ale jak będę chciał to właśnie to będzie wypełniało mój czas wolny w pewnym stopniu. Świadoma decyzja wypełnienia wolnego czasu, a nie niechciany obowiązek. I właśnie – świadome! Nie raz złapałem się na takiej leniwej dorosłej egzystencji, gdzie usiadłem przed telewizorem, odpaliłem YouTube (na szczęście nie mam kablówki) i siedziałem nawet dwie godziny wszystko i nic. Przypomina Wam to coś? No oczywiście, odpalona na wieczór telewizja, przeskakiwanie po kanałach, oglądanie wątpliwej jakości programów i nie robienie niczego konstruktywnego. Zgodzę się, że od czasu do czasu takie coś jest niezwykle przydatne, istne odmóżdżenie, ale gdy przestajemy kontrolować nasz czas wolny, tego typu aktywności zabierają jego całość i nagle nie mamy wolnego czasu w ogóle. Gada się teraz na gry, smartfony, ale to wszystko to jest jedno i to samo, nasi dziadkowie też nie potrafili się ustrzec od takich aktywności, bo są łatwe, przyjemne i niezobowiązujące. 

Kontrola czasu wolnego. Coś, do czego trudno się zmusić, ale uwierzcie mi – od razu okazuje się, ile czasu wolnego można wykorzystać na rozrywki oraz inne aktywności, jak np. złożenie mebli z Ikei. Mam pracę, dość odpowiedzialne stanowisko, które absorbuje też trochę czasu poza samymi godzinami spędzonymi w biurze (wyżej będzie tylko gorzej), ale od jakiegoś czasu staram się rozdzielić swoje wolne chwile na własne zainteresowania, na ludzi, na obowiązki, itp. Mimo iż to wrodzone w naszych genach dorosłe lenistwo często mówi samo, że nie warto nawet zaczynać. Chociażby spotkanie z ludźmi – nie ma dużo czasu, żeby spotkać się z innymi ludźmi, prawda? A próbujecie chociaż do nich napisać i ustalić jakiś termin? Czy kończycie na samej myśli i mówicie, że nie warto, bo i tak się nie uda spotkać? No właśnie. 

W ciągu ostatniego miesiąca byłem w kinie prawie 10 razy. Gości w domu miałem kilku, a nawet jeden kawalerski się trafił. Obejrzałem kilka filmów i odcinków seriali na Netflixie. Rozegrałem kilkanaście godzin na PlayStation. Przeczytałem dwie i pół książki. Trzy komiksy w twardej oprawie i 13 komiksów zeszytowych. Złożyłem meble z Ikei. Obejrzałem kilka wyścigów F1, na bieżąco, ale też archiwalnych, z 2001 roku. Przeczytałem prasę, dwa czasopisma o grach, jedno o F1. A do tego pracowałem, wrzucałem śmieci, myłem kibel, zmywałem naczynia. 

Książka, którą przeczytałem w kilka dni jest pierwszym krokiem w kolejnym etapie zarządzania wolnym czasem, do którego dorzucam regularne czytanie książek, bo trafiłem w moment, kiedy jedna książka schodzi mi nawet w kilka miesięcy. Udało się, kupka wstydu utworzona z książek już radośnie mnie wita. 

Czas zawsze jest. Niestety, jeśli damy mu istnieć nieświadomie, nawet go nie zauważamy, a potem mówimy jak to nie mamy na nic czasu.  A to tylko i wyłącznie nasz leń dorosłości, który jest dla człowieka tak naturalny, że nawet nie chce nam się z nim walczyć, bo wolimy znaleźć głupie wymówki i sami w nie wierzyć.  

Dodaj komentarz