31. O „NFS: Most Wanted”

Tak zdałem sobie jakoś sprawę, że ani na stronie, ani na Youtubie nie napisałem jeszcze żadnego tekstu na temat żadnej gry komputerowej (Simsy wyrzucam z tej grupy jako cholerny zjadacz czasu, w którym nie robi się nic konkretnego). Problemem może jest to, iż za dużo nowych gier ostatnio nie mam  i poza tym nie grywam w nic, bo jakoś nie mam ochoty (czasem odpalę sobie Baldur’s Gate’a albo rFactora…); a co do Michał Poleca na YT to zbyt wiele mi pomysłów książkowych i filmowych do polecenia wpada do głowy i nie mam czasu, żeby mówić o grach.

Ale, ale! Ostatnio, dzięki niejakiej Marcie J., w me łapki wpadła gra, o której czytałem jedynie recenzje, bo wtedy, kiedy wychodziła, nie poszłaby na sprzęcie komputerowym jaki posiadałem. Poza tym zawsze uważałem kolejne tytuły tej serii za niezwykle dziecinne w przedstawianiu ścigania się samochodami po mieście i klepanym na siłę motywem lansiarstwa i odpicowywanie bryk, żeby wyglądały jeszcze gorzej niż wersje fabryczne.

Chociaż z drugiej strony dobrze pamiętam, kiedy byłem młodszy i dostałem Need for Speed: Porshe 2000. Ojeju, o ludzie… No to była ciekawa gra o ściganiu się, nawet mimo tego, iż tylko jedna marka, a do tego taka, za którą nie szaleję (tam pierwszy raz zobaczyłem Porshe 911 i nie wiedząc jeszcze, że jest ono uznawane za cudo uważałem je po prostu za brzydkie i nie mogłem przeżyć tego, że to właśnie ono było najszybsze, bo mi się kompletnie nie podobało). Naprawdę, do tej pory jest to chyba najlepszy przedstawiciel NFSa, ale muszę się przyznać, że rynku gier komputerowych nie śledzę tak mocno jak to było kiedyś od kilku lat, więc nie wiem jak sytuacja tej serii przedstawia się teraz (aczkolwiek jestem pewny, że natłukli kilka innych części od czasu gry po Carbonie, którego tytułu zapomniałem).

Tak czy siak poprosiłem Martę o pożyczenie mi Most Wanted, co też ona zrobiła, a ja wykorzystałem instalując i zaczynając grać. Cóż, jako osoba, która interesuje się sportami motorowymi oraz dość bacznym okiem patrzy na umiejętności kierowców na drogach oraz sposobie ich sprawdzania na egzaminach, odpalając tą grę, wyczuwając wątek fabularny, przejeżdżając te pierwsze kilometry… No przepraszam, ale zacząłem się śmiać. Jestem raczej przyzwyczajony do pewnego stopnia realizmu w rFactorze i gry aktorskiej na poziomie Trudnych Spraw, a Most Wanted przegrywa z tymi dwoma rzeczami katastrofalnie. W sumie gdyby nie można było rozwijać samochodu, nie byłoby drzewka po którym trzeba się wspiąć w karierze to ta gra by mnie nie trzymała, bo sama jazda nic wielkiego nie wnosi… To straszne!

Ale wiecie co jest straszniejsze…? Że skubaństwo wciąga jak Simsy. Ludzi naprawdę podświadomie ciągnie do rzeczy głupich i prostych…

 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE:

  • kolejny tekst w czwartek (26.04.2012) :)

Dodaj komentarz