29. O umykającym czasie

Temat czasu. Ostatnio (uch, to może być nawet z jakiś miesiąc temu już) na Youtubie jeden z ludzi prowadzących swoje programy tamże poruszył temat czasu mówiąc o tym jak on się zmienia pod wpływem starzenia się, nabierania lat i doświadczenia. Zwróciłem na ten filmik szczególną uwagę, ponieważ jakiś czas wcześniej zauważyłem pewną rzecz, która mnie przeraziła. Mianowicie – widzę dokładnie i czuję jak bez możliwości powrotu umyka czas, który jednak by się przydał.

O co mi chodzi? No cóż, ludzie młodzi, chodzący do szkoły – a przynajmniej większość, w tym ja tak miałem np. w czasach gimnazjum – odczuwa czas w inny sposób. Chodzi się do tej szkoły, czas się dłuży, wracając do domu stara się go jakoś zapełnić jakimiś działaniami, byleby tylko się nie uczyć, ale sprawiać wrażenie osoby uczącej się, ale i tak wszystko tak powoli się wlecze, bez żadnej werwy i przytupu. I dobrze pamiętam, że tak było w moim przypadku – posiadanie zbyt dużej ilości czasu, której często po prostu się nie potrzebowało, która była zbędna.

Natomiast ostatnio zauważyłem, iż już od dłuższego czasu – i nie wiem dokładnie od którego momentu…! – życie z czasem tak już nie wygląda. Już na pewno tak było w Łodzi, ale dopiero tutaj odczuwam to mocniej, albo po prostu jestem tego bardziej świadomy. Odliczam każdą możliwą sekundę i minutę, przeliczam co mi ile zajmuje, staram się rozplanować rzeczy, które muszę i chcę zrobić na poszczególne pory dnia, często z czegoś rezygnując, żeby się wyrobić, a ten czas leci jak szalony, bez możliwości włączenia aktywnej pauzy jak w grach komputerowych, żeby spokojnie wybrać sobie co kiedy zrobić… Bo i planowanie przecież zabiera czas! Czas zabiera przejazd autobusem, jakiekolwiek przemieszczanie się, jedzenie, codzienna toaleta… Nie robię wtedy nic konstruktywnego, a czas leci do przodu, mijają kolejne godziny pozostawiając mi coraz mniej sfery do działania. Coraz mniej czasu na wszystko, a wciąż tak dużo rzeczy chce się zrobić.

I nie mówię, że mam za dużo zajęć i chciałbym mieć ich mniej, czy coś; nie, sam mówiłem, że tutaj na tych studiach niewiele jest do roboty i muszę zapełnić sobie jakoś czas, więc robię kilka różnych rzeczy więcej i robię to wszystko z przyjemnością dobrze (lub nie) wykonanej roboty. Nie potrzebuję więc mniejszej ilości rzeczy do robienia, a jedynie czasu. Bo niezaprzeczalnym jest, że mamy go coraz mniej z każdą sekundą. I zacząłem to czuć, widzieć ten czas i zastanawiać się – czy zdążę wszystko zrobić…?

A najgorsze jest to, że nie wiem ile tego czasu pozostało. Nikt tego nie wie.

 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE:

  • przepraszam za opóźnienie, ale zmęczenie mnie dopadło i nie byłem w stanie wczoraj napisać nic sensownego, nawet dzisiaj mi to nie wyszło do końca; tak czy siak, kolejny tekst – z racji poślizgu z tym – pojawi się nie w środę, a w czwartek (19.04.2012), a następny po nim już normalnie, czyli w niedzielę, i wszystko powinno wrócić do normy :)

Dodaj komentarz