74. O ‚Dyktatorze’

<- poprzedni tekst o filmach

Sasha Baron Cohen jest człowiekiem niesamowitym. Wykształcony, niesamowity aktor, związany blisko ze swoją religią, której zasad przestrzega (co dla wielu jest problemem)… I czemu to jest takie niesamowite? No, ci co wiedzieli jego filmy (Borat, Bruno) raczej nie chcieliby uwierzyć, że Sasha studiował na Uniwersytecie Cambridge, przestrzega żydowskiego obrządku religijnego, występował w sztukach teatralnych…

Tak, niektóre fakty z jego życia były zaskakujące nawet dla mnie. Jest on definitywnie postacią nietuzinkową i specyficzną. tak naprawdę ludzie głównie widzą kontrowersje z nim związane, rzeczy które często są tematami tabu, a on uderza w nie z całej siły prowokując ludzi do ostrej reakcji – co wcale nie jest takie trudne w tym świecie pełnym hipokryzji. Ale uderza on w rzeczy, na które warto zwrócić właśnie uwagę, przystanąć na chwilę i się zastanowić. Bo po obejrzeniu jego filmów i akcji widać klarownie, że Cohenowi nie chodzi tylko i wyłącznie o rozśmieszenie widowni (chociaż to wychodzi mu znakomicie), ale także o rozpoczęcie dyskusji na bolące tematy dzisiejszego świata.

Tak samo jest w przypadku Dyktatora. Trudno jest dotrzeć do ludzi jedynie za pomocą przemów na temat tego jakie to niektóre zachowania ludzkie są złe, jak to świat napędzany jest nieprawidłowymi przesłankami. Ludzie po prostu nie lubią słuchać poważnych przemów, bo i po co. Sasha Baron Cohen obrał zupełnie inną drogę do pokazywania ludzi debilizmów panujących we współczesnym świecie – zwraca na siebie uwagę robiąc rzeczy kontrowersyjne. Tylko że pojawia się pewien problem – rzeczy, które on robi i są uważane za kontrowersyjne, występują w codziennym życiu jako nic wielkiego i nikt się aż tak bardzo tym nie bulwersuje.

Dyktator za pomocą przezabawnych i prześmiesznych gagów i żartów sytuacyjnych celuje (jak zawszę) w amerykański styl życia, amerykańskie podejście do kierowania państwem, itp. (chociaż w sumie nie tylko amerykańskie, chodzi tutaj o całą zachodnią cywilizację), a także w sytuacje mające miejsce w takich krajach jak Iran czy inne dyktatorskie państwa świata. Pokazane jest jak durne są niektóre konflikty zbrojne, jak durne jest uprzedzenie do krajów islamskich czy w ogóle do osób spoza granic własnego kraju; wszystko to obleczone jest dużą porcją irracjonalizmu i absurdu w mnogich gagach, dzięki którym seryjnie śmiałem się do monitora, bo niektóre żarty można by naprawdę nazwać perełkami. Bardzo też podobała mi się scena, w której Aladeen – czyli owy dyktator – wygłaszał przemowę na temat przewagi dyktatury nad demokracją; wymieniał rzeczy, które w demokracji nie mogły by mieć miejsca, ale tylko teoretycznie, ponieważ wszystko co wymienił w praktycznej, a nie teoretycznej demokracji miejsce ma.

W tym filmie jest też odejście z formy pokazywania obrazu znanej z Borata i Bruno – nie jest to już pseudo-dokument, a po prostu film fabularny z (mało ważną) fabułą, która splata między sobą kolejne gagi i żarty. I ogląda to się naprawdę dobrze! Nie było chyba momentu podczas oglądania filmu, kiedy miałem dość, albo były jakieś zgrzyty; kawał dobrej komedii, w której schowane jest głębsze przesłanie i namowa do zastanowienia się nad pewnymi kwestiami tutaj poruszonymi. Definitywnie polecam.

następny tekst o filmach ->

—————————————————–

Zdjęcie tygodnia z Turcji:

Dodaj komentarz