61. O trylogii ‚Millenium’

<- poprzedni tekst o przeczytanej książce

Tuż po przeczytaniu pierwszej części trylogii Millenium napisałem o niej tekst, jak to mam w zwyczaju, gdy przeczytam/obejrzę coś nowego. Od razu też zabrałem się za dalszy ciąg tejże trylogii i postanowiłem, że następny tekst z tym związany naskrobię, gdy już skończę całość. A że właśnie dwa dni temu skończyłem wchłaniać ostatni tom (Zamek z piasku, który runął) to czas nadszedł, żeby podsumować całość i wydać ostateczny werdykt – czy czytać warto? czy zasługuje toto na szum jaki wokół tego zaistniał? I tego typu egzystencjalne zapytania.

Zacznijmy od tego, że gdy wgryzłem się już porządnie w część drugą (Dziewczyna, która igrała z ogniem) to poczułem lekkie tykanie w głowie, tak po prostu coś mi nie pasowało w tym wszystkim. Mianowicie odniosłem wrażenie, że w rzeczywistości wykreowanej przez autora wszyscy z wszystkimi uprawiają seks, wszyscy wszystkich pociągają seksualnie, całkiem normalne jest pójście z kimś do łóżka ot tak. Po chwili jednak doszedłem do wniosku, że w sumie nie ma w tym nic nienormalnego, zwłaszcza wśród singli – a główny bohater nim właśnie jest –  nie zważając już na wielkich umoralniaczy tego świata, jednakowoż Stieg Larsson jakoś tak trochę zabawnie to wszystko opisuje, czuć taką beztroskę w tym wszystkim, co mi mi osobiście jakoś zawadziło. Bo temat seksu przewija się w wielu miejscach, a i w bardziej otwarty i opisowy sposób, natomiast tutaj… No nic, szczegół, który zwrócił moją uwagę.

Trylogia Millenium jest trylogia zamkniętą. Nie jest to trylogia o dziennikarzu, który w każdej części wpada na jakiś nowy trop i jakąś nową sprawę – co sugerują opisy na tylnej okładce każdej części; swoją drogą, przy tej trylogii umocniłem się przy bezsensowności dodawania krótkich opisów książki na okładkach z racji ich beznadziejności i zbyt częstego spoilerowania; zamiast tego prościej jest podać krótki tekst z samej książki, jakiś cytat jakiegoś bohatera czy coś, plus fragmenty recenzji z prasy, jak tutaj też zrobiono (byle nie z Bravo, bo na Eragonie jest tak beznadziejny fragment recenzji z tegoż periodyku…!) – a jest to spójna historia otwierająca się i zamykająca w tych tomach. I w sumie główna historia rozkręca się bardziej w drugim tomie, by w trzecim osiągnąć rozmiary przeogromne, natomiast pierwszy tom jakoby wprowadza nas w całą sprawę, bo tam mamy inną sprawę, przy której poznają się główni bohaterowie…

Czy trylogia wciąga? Ależ wciąga. Nie są to może najlepsze książki, jakie kiedykolwiek w życiu przeczytałem, ale są świetnie napisane, w bardzo wciągający sposób. Spełniają się w swoim gatunku, ot co. Historia jest bardzo wiarygodna i zdecydowanie inna niż wszelkie kryminały, które na świecie napisane zostały – są spiski, są źli ludzie, ale jakoś inaczej się to wszystko układa. Bardzo ważną rzeczą, jaka wybija się w Millenium pokazanie w jaki sposób wypowiadanie się na pewne tematy bez poznania faktów i opieranie się na jakiś chorych uprzedzeniach – lesbijki satanistki! – mogą być krzywdzące dla człowieka, jak mogą zniszczyć mu życie i – po prostu – jakim ślepym wujem trzeba być, żeby takie rzeczy rozprzestrzeniać dalej i napędzać całą karuzelę debilizmu.

Polecam? Polecam z czystym sumieniem. Naprawdę, warto się zapoznać, bo to kawał – w sumie około 2100 stron do wchłonięcia – lektury do przeczytania. Wciągająca i wielowątkowa historia, która w wielu momentach zaskakuje i trzyma w napięciu. A do tego napisana tak realistycznie, że aż nie mogłem uwierzyć. Czytajcie, czytajcie.

następny tekst o przeczytanej książce ->

Dodaj komentarz